Oto druga część 'Życzeń', przepraszam za opóźnienie.
Zapraszam do czytania i życzę miłych wrażeń :>
Życzenia cz.2
Wziąłem głęboki oddech i stanąłem pośrodku mniejszego kręgu. Obok był jeszcze jeden, większy. Jeszcze raz upewniłem się, że oba są dobrze narysowane. A potem niepewnie, zacinając się zacząłem czytać z książki inkantacje. Nigdy wcześniej nie przywoływałem demonów i szczerze powiedziawszy nie wierzyłem, że mi się uda. Nie byłem materiałem na czarnoksiężnika, ale to była moja ostatnia nadzieja. Pojaw się, modliłem się w duszy, chociaż taki malutki...
Przyzywanie demona to niebezpieczna sprawa. Po pierwsze, będzie on próbował oszukiwać na wszelkie sposoby. Będzie wypaczał każde słowo. Po drugie, trzeba wszystko zrobić poprawnie, bo jak demon znajdzie jakikolwiek błąd, wykorzysta go bez chwili wahania, zabije bez skrupułów. Po trzecie, daje ci on trzy życzenia, ale gdy wypowiesz trzecie, twoja dusza, życie, należy do niego.
Ale ja nie chciałem trzech życzeń, tylko jedno, a potem demon może wracać do domu. To nic groźnego, przekonywałem siebie, trzęsąc się w kręgu i czekając na jakikolwiek znak że demon przybył.
Ale nic się nie działo.
Zakląłem szpetnie i już miałem wyjść z kręgu, gdy nagle poczułem dziwny dreszcz na plecach. Odwróciłem się powoli i spojrzałem na drugi krąg.
- Wiem, że tu jesteś. - powiedziałem głośno.
Cisza.
Przymknąłem oczy i potarłem powieki. Czyli ostatnia nadzieja zawiodła, a już świta... Westchnąłem ciężko, otworzyłem oczy i mój wzrok padł na krąg. Tyle, że on wcale nie był pusty. Sapnąłem z zaskoczeniem. Z wnętrza kręgu patrzył na mnie ciemny, ludzki kształt o świecących oczach. Siedział w wygodnym fotelu. Zmarszczyłem brwi. W życiu nie miałem takiego mebla.
Zapadła nieco niezręczna cisza. Odchrząknąłem.
- Ummm... - mruknąłem niepewnie. Nie wiedziałem jak zacząć. - Dzień dobry. Jak się nazywasz? - Demon nie zareagował. Czekałem cierpliwie, ale po chwili zacząłem się irytować.
- Halo, ja... - warknąłem gniewnie, ale demon mi przerwał.
- To życzenie? - zapytał. Miał dziwny głos. Głęboki, ale jakby rozwibrowany.
- Nie, nie, nie! - przeraziłem się. - Chciałem tylko zagaić rozmowę! -
Demon milczał przez chwilę, aż w końcu machnął ręką. Ciemny kształt rozjaśnił się, a na fotelu siedział teraz wysoki, blady mężczyzna o długich, czarnych włosach i przeraźliwie jasnych oczach. Wyglądał młodo, nie dałbym mu trzydziestki. Zagryzłem wargi, czując przypływ zazdrości. Demon bardziej wyglądał na maga niż ja sam.
Przyglądał mi się z uniesionymi brwiami.
- A gdzie zwyczajowe: Jestem twoim nowym panem, plugawy demonie, spełniaj moje życzenia i tak dalej? - wydawał się nieco rozbawiony.
- Chciałem być uprzejmy. - burknąłem, czując się nieco jak debil.
- Moje imiona to Irra, Q'areb Zareg, Xalpen, Xocotl, Asaion, Mai Cuilinn i Fenrir. - powiedział nagle demon. - Te najbardziej znane.
Wytrzeszczyłem na niego oczy.
-Czktol Kłaber Maj Kulin... I co dalej? - spróbowałem powtórzyć.
- Wystarczy Irra. - warknął demon z pewną dozą irytacji. Nie odzywałem się. Znów zapadło krępujące milczenie.
W końcu postanowiłem je przerwać.
- Hmmm... A więc, co z tymi życzeniami? - nieśmiało zagadnąłem. Troszkę mi na nich zależało. Demon przechylił głowę, uśmiechając się drwiąco.
- No ja nie wiem. - powiedział dziwacznie chłodno, mimo rozbawienia igrającego w oczach. - Śmierdzi tutaj. - dodał marszcząc nos.
- To księżniczka. - wymamrotałem bezwiednie. Demon... Irra spojrzał na trupa, ocenił jego stan i uniósł brwi. Bardzo wysoko. - Chciałbym żeby była żywa. - wydusiłem to wreszcie z siebie.
- Chcesz ją pojąć za żonę? - zapytał demon, parskając z cicha.
- Nie, bogowie brońcie! - sapnąłem. - Ma być tylko ożywiona! - Irra machnął dłonią w wielkopańskim geście.
- Zrobione. - oznajmił. Zaniemówiłem.
- C-co? - wyjąkałem po chwili, odwracając się. - Już? - Tak łatwo mu to przyszło! Żadnych magicznych zaklęć, mikstur i innych, ot po prostu machnął ręką i uzyskał efekt, do którego ja bez powodzenia dążyłem sześć dni! Lekki płomyczek zazdrości zmienił się w pokaźny pożar. Zacisnąłem zęby i spojrzałem na księżniczkę.
A jaśnie oświecona, szlachetna księżniczka Ludwika wstała. Popatrzyłem na nią ze zgrozą. Mimo, że się poruszała, była wyraźnie martwa. Wciąż nadgniła i woniejąca. Na moich oczach z otwartych ust wyszła jej mucha.
- Nie mówiłeś, że ma wyglądać dobrze. - dotarł do mnie pełen złośliwości i satysfakcji głos demona.
Moja psychika tego nie wytrzymała.
Zemdlałem.
Obudziłem się, czując zimno podłogi i coś nieprzyjemnie wbijającego mi się w łopatkę. Zmarszczyłem brwi. Wstałem powoli, zerknąłem na podłogę. Kawałek kredy. No tak, używałem jej do wyrysowania kręgów...
Zaraz, zaraz.
Rozejrzałem się gwałtownie.
Demona nie było.
A co gorsza, księżniczki też.
Usłyszałem krzyki na ulicy. Wypadłem z pracowni, gnany złymi przeczuciami i podążyłem w ich stronę. Moje przeczucia oczywiście się sprawdziły.
Na moście na końcu mojej ulicy, tuż przy barierce stał tłum ludzi, którzy przekrzykiwali się i robili okropne zamieszanie. Dotarły do mnie fragmenty ich wypowiedzi.
-... skoczyła! -
- ...nagle wypadła z ulicy.... -
- ... śmierdziało...
- ...taka młoda dziewczyna... -
- ... śmierdziało! -
Przepchnąłem się przez zbiorowisko i wychyliłem się przez barierkę. To była moja księżniczka, nie było wątpliwości.
- Troszkę ją poniosło... - usłyszałem znajomy, rozwibrowany głos, pełen rozbawienia. Uniosłem głowę i ujrzałem Irrę, siedzącego na poręczy. - Jednak zachowała jakieś resztki świadomości. - powiedział z czymś na kształt podziwu w głosie. - Kto by pomyślał... -
Zabrakło mi słów i osunąłem się na kolana. Moje szanse na przeżycie dramatycznie spadały. Jak mam teraz ożywić księżniczkę, skoro jej ciało właśnie znikło w odmętach rzeki? Co z tego, że było nieco nadpsute. Może coś by dało się z tym zrobić.
Irra ziewnął, co zwróciło moją uwagę na niego. Przecież on może je odzyskać, uświadomiłem sobie nagle i już otworzyłem usta, żeby wydać rozkaz, gdy usłyszałem znajomy, irytujący głos.
- Mistrzu Tistel. - odwróciłem się i zobaczyłem małego człowieczka, który zlecił mi to kretyńskie zadanie. W ręce trzymał pokaźny kawał kiełbasy. Przełknął, co miał w ustach i zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem. Zamarłem.
- To nie była jaśnie księżniczka Ludwika, prawda? - zapytał podejrzliwie.
- Nie! Nie, oczywiście że nie... Ha ha ha... - zaśmiałem się nerwowo, zezując na Irrę, ale demon znikł.
- Proszę mi pokazać księżniczkę. - zażądał złowróżbnie wąsacz.
- Ale... ale.... - wyjąkałem, szukając wymówki.
- Już! - krzyknął. Struchlałem.
- J-jest w mojej p-pracowni... -
- Chodźmy tam więc. - zarządził. - Prowadź mistrzu. -
Władczo pokazał mi kierunek ramieniem i spojrzał na mnie rozkazująco. Ruszyłem tam niechętnie, jak na ścięcie (co zresztą było bardzo adekwatne), cały czas próbując wymyślić jakieś wyjście z sytuacji. Niestety na próżno.
Dotarliśmy na miejsce. Drżąc, otworzyłem drzwi i wpuściłem człowieczka.
- Proszę usiąść, zaraz ją p-przyprowadzę... - powiedziałem, żeby kupić sobie czas. Wąsacz usiadł, wymownie przesuwając palcem po gardle. Przełknąłem ślinę i umknąłem do kuchni. Już miałem wyskakiwać przez okno, gdy usłyszałem cichy, drwiący chichot.
Odwróciłem się i ujrzałem Irrę. Demon siedział rozparty wygodnie w fotelu, pijąc coś z mojego kielicha. Drzwi do piwniczki z winem były otwarte. Wbiłem wzrok w mebel. Nigdy nie miałem fotela w kuchni! Otrząsnąłem się.
- Tyyyy... - Wywarczałem, w kilku szybkich krokach znajdując się przy nim.
- Te wasze trunki są ohydne. Spodziewałem się czegoś lepszego, skoro ciągle to pijecie... - poskarżył się demon, nie robiąc sobie nic z mojego oburzenia.
- Czemu mnie zostawiłeś? - sapnąłem.
- Nie kazałeś mi zostać. - wyjaśnił, wyciągając spod stołu butelkę miodu pitnego.
- Co ja mam teraz zrobić? - zapytałem, nie mając teraz głowy, żeby się martwić ubywającymi zapasami. Po co mi zapasy, jak moja przyszłość maluje się w czarnych barwach.
Zaraz. Jaka przyszłość?
Przecież nie mam żadnej...
- Muszę coś wymyślić! - zadeklarowałem, wpatrując się w demona, który już opróżnił butelkę z miodem, który chyba mu bardziej smakował niż wino. Odwrócił ją do góry nogami, wyraźnie rozczarowany.
- Masz tego więcej? - zapytał. Oświeciło mnie.
- Wiem! - wycelowałem palec w Irrę. - Zmienisz mnie w księżniczkę! - Demon wypuścił butelkę.
- Ciebie? - zdziwił się.
- No nie ciebie! Nie mógłbym cię pilnować i byś mnie pogrążył! -
Irra popatrzył na mnie sceptycznie.
- Wolisz mężczyzn? - zapytał.
- Co to... Co to w ogóle ma do rzeczy? - zatkało mnie i poczułem lekki rumieniec na twarzy.
- No może masz w tym jakieś ukryte cele... - zarechotał demon wrednie.
- Nie mam. - wysyczałem. - Upodobnij mnie do księzniczki, tylko na niezbyt długo! -
- Dobra. - wzruszył ramionami demon i machnął ręką. Poczułem dziwny, zimny dreszcz na całym ciele.
- Już. - mruknął i zmierzył mnie rozbawionym spojrzeniem. - Miłej zabawy.
Zignorowałem go. Wyszedłem z kuchni i na korytarzu wpadłem na człowieczka, który najwyraźniej się zniecierpliwił i sam postanowił poszukać albo mnie, albo księżniczki.
Na mój widok nagle się zarumienił i twarz mu się dziwnie rozpłynęła.
- Moja księżniczko! - wydyszał.
Czyli się udało.
- Mój panie... - zapiszczałem na próbę.
- Co tak formalnie? - zapytał dziwnym głosem wąsacz. - Zawsze jaśnie panienka mówiła do mnie po imieniu.-
- Ymmm... - zamruczałem coś niepewnie, ale wziął to za dobrą monetę. Złapał mnie za ręce.
- Chodźmy stąd moja księżniczko. - i obdarzył mnie gorącym spojrzeniem.
Gorącym i pożądliwym.
Poczułem zimny pot na plecach.
Gdzieś na granicy słyszalności dobiegł mnie drwiący śmiech demona.
***
I co sądzicie?
Mam nadzieję, że się podobało ^^
Pozdrawiam ~