niedziela, 7 lutego 2016

Życzenia 3

Hej.
Wybaczcie opóźnienie. W święta nie miałam internetu, a potem sesja okazała się dużo bardziej zajmująca niż sądziłam. Większość udało się zaliczyć (jakoś), dzięki nieprzespanym dwóm tygodniom. Potem mieliśmy przedłużone zajęcia (znów dwa tygodnie) ale zaliczyłam!
Więc wrzucam XD
Życzę miłego czytania :>


Życzenia 3




Spotkanie z królem minęło bez większych problemów. Władca powiadomił mnie, że moja śmierć była dowodem nieodpowiedzialności, wyraził swoje rozczarowanie, a następnie, chyba przypominając sobie o słuchaczach, obojętnym tonem oznajmił, że cieszy się z powrotu księżniczki i odesłał mnie do komnat. Zrobiło mi się żal księżniczki i ze skruchą pomyślałem o jej ciele być może spływającym ku morzu. Chociaż z drugiej strony... przynajmniej nie będzie musiała znosić mało subtelnych zalotów pierwszego marszałka, bo właśnie nim okazał się mały, wąsaty człowieczek. W drodze do zamku, w karecie, ledwo wyrwałem ręce spod pocałunków zostawiających na skórze zapach kiełbasy. Zacząłem powoli zazdrościć księżniczce jej losu.
Kiedy wreszcie dotarłem do pokoju, opadłem na łóżku, zastanawiając się co dalej zrobić. Szczerze nie miałem żadnego planu, kiedy kazałem demonowi zmienić mnie w świętej pamięci nieboszczkę. Chciałem jedynie wybrnąć z ciężkiej sytuacji i przeżyć. Owszem, przeżyłem, ale co dalej? Nie miałem pojęcia.
Nagle do środka wpadła jakaś kobieta. Rzuciła się przede mną na kolana i zalała łzami.
- Jaśnie Panienko, a więc to prawda! Ten szarlatan przywrócił cię do życia! - objęła moje kolana, mocząc sukienkę. - Dlaczego to zrobiłaś Panienko? Dlaczego się zabiłaś? - zatkało mnie zupełnie.
- Yyy...? - zdobyłem się na inteligentny komentarz, a kobieta chwyciła mnie za ręce i zaczęła oglądać nadgarstki.
- Ani śladu! -oznajmiła i podniosła na mnie mokre oczy. - Panienko, obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz! Błagam! - znów otoczyła ramionami moje kolana. - Jesteś dla mnie niczym własne dziecko!
- Yyy... O-obiecuję. - wymamrotałem oszołomiony, chcąc jedynie, by mnie puściła. Kobieta uśmiechnęła się przez łzy.
- Panienko... - wytarła twarz fartuchem i wstała chwiejnie, by nagle zakryć dłonią usta. - Wybacz Panienko, zapomniałam sukni, a zaraz trzeba będzie cię sprezentować dworowi, na rozkaz Jego Królewskiej Mości! Zaraz wracam! - wykrzyknęła i wypadła tak samo nagle jak wpadła. Opadłem na krzesło. I w tej chwili usłyszałem znajomy głos.
- A więc to taaak... - słowa wypowiedziane tonem kogoś, kto właśnie zrozumiał wielką tajemnicę, szybko mnie otrzeźwiły. Zerwałem się z miejsca i odwróciłem w stronę demona. Irra machając beztrosko nogami siedział na oknie i patrzył w moją stronę z rozbawieniem.
- Czyli księżniczka miała samobójcze ciągoty od samego początku... - wygiął wargi w krzywym, złośliwym uśmiechu. - Czasem takie żywe trupy działają na podstawie tego co czuły przed śmiercią. Dlatego skoczyła do rzeki. - wyjaśnił, widząc moje nic nie rozumiejące spojrzenie. - Jakiś niedouczony mag z ciebie, co nie? - zaczerwieniłem się i już miałem coś odpysknąć albo kazać mu wyjść, gdy nagle demon znalazł się tuż przede mną. Położył palec na moich półotwartych ustach.
- Szszsz... - szepnął cicho. - Zostało ci jedno życzenie. Jeśli je wypowiesz... - otworzyłem szeroko oczy, czując narastającą panikę. - Twoje życie i dusza będą moje. - wymruczał wprost do mojego ucha, owiewając je ciepłym oddechem. Poczułem, że kolana mi miękną i upadłem na klęczki na podłogę. Uniosłem głowę, patrząc na ciemną postać górującą nade mną. Jasne oczy zalśniły żółtym, wilczym błyskiem, a po chwili demon przykucnął przede mną, dziwnym, pieszczotliwym ruchem odgarniając mi włosy z twarzy.
- Widzisz... - zaczął. - Mało kto mnie przyzywa. Rzadko kto ma tyle mocy. Kiedyś owszem, czasem zdarzały się jakieś grupki, kręgi magów którzy dnie i noce starali się mnie przywołać, a gdy im się udawało, dawali mi jeden rozkaz: Zniszcz naszych wrogów, ich kraj, kobiety, dzieci, może jakiś kontynent i wracaj do swoich piekieł! - prychnął. - Owszem, niszczenie może i jest zabawne, ale po jakimś czasie to się robi nudne! Zwłaszcza, że zaraz potem mnie odsyłano niby jakiegoś podrzędnego sługę i nigdy nie udało mi się zabawić! Zawsze wzywano mnie z największą ostrożnością, bo z potęgą nie można igrać! - poczułem jego paznokcie na karku, a potem Irra znów spojrzał mi w oczy. - A teraz trafiłem na takiego idiotę jak ty. - otworzyłem usta w niemym oburzeniu. - Nie mam pojęcia jak udało ci się mnie przyzwać, skoro wielu wielkim kręgom magicznym się nie udawało. Musisz skrywać w sobie naprawdę ogromną moc, chociaż bardzo głęboko. Na szczęście jesteś na tyle głupi, by nic z tym nie robić i udało ci się przez przypadek wezwać MNIE! MNIE, który zniszczył w jedną noc cywilizacje Ntshaveeg i Maraghī sāthē! - na ustach wykwitł mu radosny uśmiech. - Wierz mi, nie zaprzepaszczę takiej szansy!
Zmartwiały wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami. Oczywiście znałem te nazwy. Każdy, nawet średnio wykształcony mag je znał.
Dwa wysoko rozwinięte kraje, które toczyły ze sobą wojnę. Ich magia była niesamowicie zaawansowana, tamtejsi magowie potrafili niemal czynić cuda. Oba znikły na skutek ogromnego kataklizmu, który zniszczył kontynent i poważnie uderzył w sąsiednie nację. Legenda mówi, że morze się podniosło, ziemia rozstąpiła a słońce zakrył mrok. A wszystko to stało się w przeciągu jednej nocy.
Odsunąłem się od demona gwałtownie. Irra zachichotał.
- Teraz się mnie boisz? - zmrużył oczy i przysunął się bliżej, wykrzywiając usta w złośliwym, pełnym rozbawienia grymasie. - Dlatego, że ci to powiedziałem? - oparł twarz na dłoni. - Ludzie są fascynujący. - przyglądał mi się badawczo z czymś nieodgadnionym w oczach. Wyciągnął dłoń i przesunął mi nią po twarzy. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że nie mogę się ruszyć.
- Co ty...? - wydusiłem z siebie.
- Ciiii... - Zmarszczył nagle brwi. - Tylko ten wygląd trochę mi nie odpowiada. - poczułem, że sukienka, wcześniej opinająca okolice mojej klatki piersiowej, staje się niepokojąco luźna. Lekko osunęła się z mojej nagle dużo szczuplejszej figury. Sapnąłem, z zaskoczeniem, czując zimny dreszcz na plecach. Zdałem sobie sprawę, że wróciłem do mojej normalnej postaci. Palce Irry zsunęły się na mój obojczyk.
- Żałośnie wyglądasz. - oznajmił. - Podoba mi się. - zebrałem się w sobie, czując że nie mogę pozwolić na nic więcej.
- Ty... - warknąłem usiłując wyglądać groźnie, ale demon tylko wybuchnął śmiechem.
- Ale uroczo! - zarechotał, aż zatrząsłem się ze złości.
- Przesta... - urwałem zdając sobie sprawę, że... Że niemal wypowiedziałem życzenie. Irra uśmiechnął się kpiąco.
- No powiedz. - zamruczał jak kot. - Powiedz, co mam zrobić? Jeśli mi powiesz żebym przestał, przestanę. - patrzyłem na niego ze wściekle zaciśniętymi ustami, milcząc dzielnie. Poczułem jego dłonie na kolanach. Powolnymi ruchami podwijały mi sukienkę.
- Nie! - wydusiłem przez zaciśnięte zęby.
- Co, nie? - demon udał, że nie rozumie. Odsłonił moje uda i z zaciekawieniem przyjrzał się koronce, zdobiącej moją bieliznę. Musnął ja palcami. - Co to?
Rumieniec uderzył mi na policzki. Otworzyłem usta, ale wydobył się z nich tylko urywany oddech. Zerknął na moją twarz, po czym znów spuścił wzrok. Patrzył uważnie, a lekki uśmiech zaigrał mu na ustach, gdy pod jego dotykiem koronkowy materiał spłynął jak woda z moich nóg. Po chwili musnął nagą skórę na moim udzie. 
Poczułem nagłe gorąco w podbrzuszu. Cholera! Nie wierzę w to co się dzieje! Paniczne myśli kołatały mi w głowie, nie wiedziałem co mam zrobić, a demon ze spokojem godnym lepszej sprawy, podwinął materiał odsłaniając zupełnie moje krocze. Patrzyłem na niego, wzrok mi się rozmazał. Łzy? Zacząłem się trząść. 
Irra delikatnie przesunął dłonią wzdłuż mojego uda, jakby badając nieznane sobie miejsce, przez chwilę patrzył tylko między moje nogi, ale potem wbił zaciekawiony wzrok w moje oczy.
- Czemu płaczesz? - zapytał. - To nie jest przyjemne?
-...N...Nie... - wyjąkałem, z zaskoczeniem zauważając jak słaby głos wydobył się z moich ust.
- Kłamiesz. - szepnął demon. - Przecież widzę. - chwycił w dłoń mojego penisa. Jęknąłem przeciągle. Stał mi i chyba nawet stwardniał jeszcze bardziej. Wydałem z siebie wyjątkowo niemęski pisk, a demon zachichotał.
- To jest całkiem zabawne. - oznajmił i pochylił się, a ja mogłem jedynie obserwować, jakby w zwolnionym tempie, jego zbliżające się usta. Wpił się w moje wargi, a że miałem uchylone ze zdumienia (i nie tylko) usta, jego język natychmiast spotkał się z moim. Poczułem, że mogę się znów ruszyć, ale nie mogłem uciec, bo złapał mnie jedną ręką w pasie. Poza tym i tak nie byłbym w stanie, bo nogi mi zmiękły. Osunąłem się w uścisk Irry niczym marionetka, której ucięto sznurki. A ten bawił się mną, jakby chciał zobaczyć, jak zareaguje na każdy jego dotyk, muśnięcie i ruch.
Zalewały mnie fale zawstydzenia, zażenowania i podniecenia, które odzywało się gorącem w każdym zakątku mojego ciała. Usta demona zsunęły się na moją szyje, dzięki czemu nic nie tłumiło moich żałosnych jęków, a gdy nagle wbił tam zęby, wydałem z siebie zduszony okrzyk i doszedłem w jego rękę.
Dysząc, wracałem do siebie. Podniecenie odeszło, zostawiając jedynie wstyd i poczułem się wyjątkowo niezręcznie. Irra zaś uniósł ubrudzoną moją spermą dłoń i przyjrzał się jej, poruszając wolno palcami. Zalałem się rumieńcem, jakimś cudem jeszcze mocniejszym niż wcześniej. Podniosłem rękę, chcąc zakryć się sukienką.
 W tym momencie demon wsadził sobie palce do ust. 
Tak, te palce, które były całe w... 
Zatkało mnie i zamarłem. Mlasnął kilka razy, kiedy ja wpatrywałem się w niego ze zszokowaną miną, przesunął językiem po zębach.
- To było bardzo... Ciekawe. - oznajmił wszem i wobec.
 I zniknął.

Właśnie wtedy do komnaty znów wpadła tamta kobieta od sukienki. Radosna mina natychmiast znikła z jej twarzy, gdy zobaczyła mnie, klęczącego na środku pokoju księżniczki.
 Mnie, ubranego w jej błękitną sukienkę, podwiniętą zamaszyście, osłaniającą krocze. Całego uwalonego spermą. Zdyszanego i czerwonego. Samego. Zaczęła krzyczeć. 
A potem wezwała straż.


***

I jak, podobało się ?