Wybaczcie opóźnienie. W święta nie miałam internetu, a potem sesja okazała się dużo bardziej zajmująca niż sądziłam. Większość udało się zaliczyć (jakoś), dzięki nieprzespanym dwóm tygodniom. Potem mieliśmy przedłużone zajęcia (znów dwa tygodnie) ale zaliczyłam!
Więc wrzucam XD
Życzę miłego czytania :>
Życzenia 3
Spotkanie
z królem minęło bez większych problemów. Władca powiadomił
mnie, że moja śmierć była dowodem nieodpowiedzialności, wyraził
swoje rozczarowanie, a następnie, chyba przypominając sobie o
słuchaczach, obojętnym tonem oznajmił, że cieszy się z powrotu
księżniczki i odesłał mnie do komnat. Zrobiło mi się żal
księżniczki i ze skruchą pomyślałem o jej ciele być może
spływającym ku morzu. Chociaż z drugiej strony... przynajmniej nie
będzie musiała znosić mało subtelnych zalotów pierwszego
marszałka, bo właśnie nim okazał się mały, wąsaty człowieczek.
W drodze do zamku, w karecie, ledwo wyrwałem ręce spod pocałunków
zostawiających na skórze zapach kiełbasy. Zacząłem powoli
zazdrościć księżniczce jej losu.
Kiedy
wreszcie dotarłem do pokoju, opadłem na łóżku, zastanawiając
się co dalej zrobić. Szczerze nie miałem żadnego planu, kiedy
kazałem demonowi zmienić mnie w świętej pamięci nieboszczkę.
Chciałem jedynie wybrnąć z ciężkiej sytuacji i przeżyć.
Owszem, przeżyłem, ale co dalej? Nie miałem pojęcia.
Nagle
do środka wpadła jakaś kobieta. Rzuciła się przede mną na
kolana i zalała łzami.
-
Jaśnie Panienko, a więc to prawda! Ten szarlatan przywrócił cię
do życia! - objęła moje kolana, mocząc sukienkę. - Dlaczego to
zrobiłaś Panienko? Dlaczego się zabiłaś? - zatkało mnie
zupełnie.
-
Yyy...? - zdobyłem się na inteligentny komentarz, a kobieta
chwyciła mnie za ręce i zaczęła oglądać nadgarstki.
-
Ani śladu! -oznajmiła i podniosła na mnie mokre oczy. - Panienko,
obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz! Błagam! - znów otoczyła
ramionami moje kolana. - Jesteś dla mnie niczym własne dziecko!
-
Yyy... O-obiecuję. - wymamrotałem oszołomiony, chcąc jedynie, by
mnie puściła. Kobieta uśmiechnęła się przez łzy.
-
Panienko... - wytarła twarz fartuchem i wstała chwiejnie, by nagle
zakryć dłonią usta. - Wybacz Panienko, zapomniałam sukni, a zaraz
trzeba będzie cię sprezentować dworowi, na rozkaz Jego Królewskiej
Mości! Zaraz wracam! - wykrzyknęła i wypadła tak samo nagle jak
wpadła. Opadłem na krzesło. I w tej chwili usłyszałem znajomy
głos.
-
A więc to taaak... - słowa wypowiedziane tonem kogoś, kto właśnie
zrozumiał wielką tajemnicę, szybko mnie otrzeźwiły. Zerwałem
się z miejsca i odwróciłem w stronę demona. Irra machając
beztrosko nogami siedział na oknie i patrzył w moją stronę z
rozbawieniem.
-
Czyli księżniczka miała samobójcze ciągoty od samego początku...
- wygiął wargi w krzywym, złośliwym uśmiechu. - Czasem takie
żywe trupy działają na podstawie tego co czuły przed śmiercią.
Dlatego skoczyła do rzeki. - wyjaśnił, widząc moje nic nie
rozumiejące spojrzenie. - Jakiś niedouczony mag z ciebie, co nie? -
zaczerwieniłem się i już miałem coś odpysknąć albo kazać mu
wyjść, gdy nagle demon znalazł się tuż przede mną. Położył
palec na moich półotwartych ustach.
-
Szszsz... - szepnął cicho. - Zostało ci jedno życzenie. Jeśli je
wypowiesz... - otworzyłem szeroko oczy, czując narastającą
panikę. - Twoje życie i dusza będą moje. - wymruczał wprost do
mojego ucha, owiewając je ciepłym oddechem. Poczułem, że kolana
mi miękną i upadłem na klęczki na podłogę. Uniosłem głowę,
patrząc na ciemną postać górującą nade mną. Jasne oczy
zalśniły żółtym, wilczym błyskiem, a po chwili demon przykucnął
przede mną, dziwnym, pieszczotliwym ruchem odgarniając mi włosy z
twarzy.
-
Widzisz... - zaczął. - Mało kto mnie przyzywa. Rzadko kto ma tyle
mocy. Kiedyś owszem, czasem zdarzały się jakieś grupki, kręgi
magów którzy dnie i noce starali się mnie przywołać, a gdy im
się udawało, dawali mi jeden rozkaz: Zniszcz naszych wrogów, ich
kraj, kobiety, dzieci, może jakiś kontynent i wracaj do swoich
piekieł! - prychnął. - Owszem, niszczenie może i jest zabawne,
ale po jakimś czasie to się robi nudne! Zwłaszcza, że zaraz potem
mnie odsyłano niby jakiegoś podrzędnego sługę i nigdy nie udało
mi się zabawić! Zawsze wzywano mnie z największą ostrożnością,
bo z potęgą nie można igrać! - poczułem jego paznokcie na karku,
a potem Irra znów spojrzał mi w oczy. - A teraz trafiłem na
takiego idiotę jak ty. - otworzyłem usta w niemym oburzeniu. - Nie
mam pojęcia jak udało ci się mnie przyzwać, skoro wielu wielkim
kręgom magicznym się nie udawało. Musisz skrywać w sobie naprawdę
ogromną moc, chociaż bardzo głęboko. Na szczęście jesteś na
tyle głupi, by nic z tym nie robić i udało ci się przez przypadek
wezwać MNIE! MNIE, który zniszczył w jedną noc cywilizacje
Ntshaveeg i Maraghī sāthē! - na ustach wykwitł mu radosny
uśmiech. - Wierz mi, nie zaprzepaszczę takiej szansy!
Zmartwiały
wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami. Oczywiście
znałem te nazwy. Każdy, nawet średnio wykształcony mag je znał.
Dwa
wysoko rozwinięte kraje, które toczyły ze sobą wojnę. Ich magia
była niesamowicie zaawansowana, tamtejsi magowie potrafili niemal
czynić cuda. Oba znikły na skutek ogromnego kataklizmu, który
zniszczył kontynent i poważnie uderzył w sąsiednie nację.
Legenda mówi, że morze się podniosło, ziemia rozstąpiła a
słońce zakrył mrok. A wszystko to stało się w przeciągu jednej
nocy.
Odsunąłem
się od demona gwałtownie. Irra zachichotał.
-
Teraz się mnie boisz? - zmrużył oczy i przysunął się bliżej,
wykrzywiając usta w złośliwym, pełnym rozbawienia grymasie. -
Dlatego, że ci to powiedziałem? - oparł twarz na dłoni. - Ludzie
są fascynujący. - przyglądał mi się badawczo z czymś
nieodgadnionym w oczach. Wyciągnął dłoń i przesunął mi nią po
twarzy. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że nie mogę się
ruszyć.
- Co
ty...? - wydusiłem z siebie.
-
Ciiii... - Zmarszczył nagle brwi. - Tylko ten wygląd trochę mi nie
odpowiada. - poczułem, że sukienka, wcześniej opinająca okolice
mojej klatki piersiowej, staje się niepokojąco luźna. Lekko
osunęła się z mojej nagle dużo szczuplejszej figury. Sapnąłem,
z zaskoczeniem, czując zimny dreszcz na plecach. Zdałem sobie
sprawę, że wróciłem do mojej normalnej postaci. Palce Irry
zsunęły się na mój obojczyk.
-
Żałośnie wyglądasz. - oznajmił. - Podoba mi się. - zebrałem
się w sobie, czując że nie mogę pozwolić na nic więcej.
-
Ty... - warknąłem usiłując wyglądać groźnie, ale demon tylko
wybuchnął śmiechem.
-
Ale uroczo! - zarechotał, aż zatrząsłem się ze złości.
-
Przesta... - urwałem zdając sobie sprawę, że... Że niemal
wypowiedziałem życzenie. Irra uśmiechnął się kpiąco.
-
No powiedz. - zamruczał jak kot. - Powiedz, co mam zrobić? Jeśli
mi powiesz żebym przestał, przestanę. - patrzyłem na niego ze
wściekle zaciśniętymi ustami, milcząc dzielnie. Poczułem jego
dłonie na kolanach. Powolnymi ruchami podwijały mi sukienkę.
- Nie!
- wydusiłem przez zaciśnięte zęby.
-
Co, nie? - demon udał, że nie rozumie. Odsłonił moje uda i z
zaciekawieniem przyjrzał się koronce, zdobiącej moją bieliznę.
Musnął ja palcami. - Co to?
Rumieniec
uderzył mi na policzki. Otworzyłem usta, ale wydobył się z nich
tylko urywany oddech. Zerknął na moją twarz, po czym znów spuścił
wzrok. Patrzył uważnie, a lekki uśmiech zaigrał mu na ustach, gdy
pod jego dotykiem koronkowy materiał spłynął jak woda z moich
nóg. Po chwili musnął nagą skórę na moim udzie.
Poczułem nagłe
gorąco w podbrzuszu. Cholera! Nie wierzę w to co się dzieje!
Paniczne myśli kołatały mi w głowie, nie wiedziałem co mam
zrobić, a demon ze spokojem godnym lepszej sprawy, podwinął
materiał odsłaniając zupełnie moje krocze. Patrzyłem na niego,
wzrok mi się rozmazał. Łzy? Zacząłem się trząść.
Irra
delikatnie przesunął dłonią wzdłuż mojego uda, jakby badając
nieznane sobie miejsce, przez chwilę patrzył tylko między moje
nogi, ale potem wbił zaciekawiony wzrok w moje oczy.
-
Czemu płaczesz? - zapytał. - To nie jest przyjemne?
-...N...Nie...
- wyjąkałem, z zaskoczeniem zauważając jak słaby głos wydobył
się z moich ust.
-
Kłamiesz. - szepnął demon. - Przecież widzę. - chwycił w dłoń
mojego penisa. Jęknąłem przeciągle. Stał mi i chyba nawet
stwardniał jeszcze bardziej. Wydałem z siebie wyjątkowo niemęski
pisk, a demon zachichotał.
-
To jest całkiem zabawne. - oznajmił i pochylił się, a ja mogłem
jedynie obserwować, jakby w zwolnionym tempie, jego zbliżające się
usta. Wpił się w moje wargi, a że miałem uchylone ze zdumienia (i
nie tylko) usta, jego język natychmiast spotkał się z moim.
Poczułem, że mogę się znów ruszyć, ale nie mogłem uciec, bo
złapał mnie jedną ręką w pasie. Poza tym i tak nie byłbym w
stanie, bo nogi mi zmiękły. Osunąłem się w uścisk Irry niczym
marionetka, której ucięto sznurki. A ten bawił się mną, jakby
chciał zobaczyć, jak zareaguje na każdy jego dotyk, muśnięcie i
ruch.
Zalewały
mnie fale zawstydzenia, zażenowania i podniecenia, które odzywało
się gorącem w każdym zakątku mojego ciała. Usta demona zsunęły
się na moją szyje, dzięki czemu nic nie tłumiło moich żałosnych
jęków, a gdy nagle wbił tam zęby, wydałem z siebie zduszony
okrzyk i doszedłem w jego rękę.
Dysząc,
wracałem do siebie. Podniecenie odeszło, zostawiając jedynie wstyd
i poczułem się wyjątkowo niezręcznie. Irra zaś uniósł
ubrudzoną moją spermą dłoń i przyjrzał się jej, poruszając
wolno palcami. Zalałem się rumieńcem, jakimś cudem jeszcze
mocniejszym niż wcześniej. Podniosłem rękę, chcąc zakryć się
sukienką.
W tym momencie demon wsadził sobie palce do ust.
Tak, te
palce, które były całe w...
Zatkało mnie i zamarłem. Mlasnął
kilka razy, kiedy ja wpatrywałem się w niego ze zszokowaną miną,
przesunął językiem po zębach.
-
To było bardzo... Ciekawe. - oznajmił wszem i wobec.
I zniknął.
Właśnie
wtedy do komnaty znów wpadła tamta kobieta od sukienki. Radosna
mina natychmiast znikła z jej twarzy, gdy zobaczyła mnie,
klęczącego na środku pokoju księżniczki.
Mnie, ubranego w jej
błękitną sukienkę, podwiniętą zamaszyście, osłaniającą
krocze. Całego uwalonego spermą. Zdyszanego i czerwonego. Samego.
Zaczęła krzyczeć.
A potem wezwała straż.
***
I jak, podobało się ?