poniedziałek, 3 grudnia 2012

(Shizaya) Rozdział 3



Oto trzeci i ostatni rozdział Shizayi. 
Od razu powiem (napiszę), że te trzy rozdziały jest to tylko początek gdyż zamierzam historię dalej pisać, więc będzie dalszy ciąg, tylko nieco inny. Teraz zamierzam zrobić krótką przerwę w publikowaniu Shizayi, ale będę pisać inne opowiadania. Ale proszę nie zniechęcać się: mam wszystko rozplanowane. 

the b.: Bardzo dziękuje za komentarz. Naprawdę bardzo mnie ucieszył :D . Co do literówek - postaram się poprawić, ale nie wiem czy się uda, mam z tym duży problem;) Gomene

A oto trzeci rozdział:


 Namie Yagiri wyszła z windy. Raźnym krokiem ruszyła w stronę biura Izayi,
u którego pracowała jako sekretarka.
 Zaskoczona zauważyła, że drzwi do biura nie było. Wyglądało na to, że ktoś wyrwał framugę. Ostrożnie weszła do środka. Usłyszała głos swojego pracodawcy. Śmielej ruszyła dalej.
 Zobaczyła Izayę śmiejącego się głośno i kręcącego się w kółko na obrotowym fotelu. Zauważyła cienie pod jego oczami.
 Znowu nie spał całą noc pomyślała. Myślałam, że jak skończy tamto zlecenie, to może odpocznie, ale najwyraźniej ma nowe.
 -Izaya?
 -O, Namie-san!
 -Co się stało z drzwiami?
 -Nieważne! Zadzwoń po kogoś. - zbył jej pytania. - Mogłabyś skoczyć do sklepu po coś do jedzenia?
 -Ok. - mruknęła Namie i wyszła.

 Gdy wróciła, znalazła Izayę pracującego już spokojnie przy komputerze. Wręczyła mu zakupy i zajęła się swoimi sprawami, a Izaya wrócił do pracy. Co jakiś czas słyszała jego głos gdy rozmawiał przez telefon, lub gadał sam do siebie.
 Izaya był coraz bardziej zainteresowany tą sprawą. Nie dość, że udało się im ukryć wszystko przed nim, to jeszcze zebranie o tym informacji, okazywało się nie być takie łatwe.
 To sprawiało, że czuł się...
 Zaciekawiony.

 Shizuo stanął przed biurem Izayi. Drażnił go fakt, że zaraz zobaczy tą pijawkę. Jednak jeszcze bardziej drażniło, go to że jakieś dranie odważyły się zaatakować jego brata.
 Na szczęście Kasuka miał się już dobrze. Shizuo był u niego w szpitalu i mimo ran jego brat czuł się dużo lepiej. Mimo to Shizuo planował krwawą zemstę. Każdy kto go tak wkurwił nie miał prawa żyć i raczej nie czekał go długi żywot.
 Wziął głęboki, uspokajający oddech i wkroczył na terytorium wroga.
 Co mi wczoraj odbiło? Trzeba było zabić Izayę, a nie dawać mu pretekst do czepiania się do mnie.

  -Shizu-chan!- wykrzyknął Izaya, widząc Shizuo w drzwiach swojego biura. Namie słysząc to, wyjrzała zza półek z książkami. Zobaczyła Shizuo Heiwajimę, słynną "bestię Ikebukuro", zmierzającego z wściekłą miną w stronę Izayi.
 No to pięknie. Będzie rozróba. pomyślała.
 Jakież było jej zaskoczenie gdy Shizuo, w miarę spokojnie podszedł do Izayi i zamiast się na niego rzucić, po prostu uderzył dłońmi w biurko i to nie rozwalając go.

  -I jak, mendo? Dowiedziałeś się czegoś? - warknął Shizuo, opierając gwałtownie dłonie na biurku, które zatrzeszczało złowróżbnie.
  -No co ty, Shizu-chan? Tak szybko?
  -Podobno jesteś najlepszy.- wysyczał, łapiąc go za bluzę na piersi, ostatkiem sił powstrzymując się od mordu.
 Urażony Izaya wydął wargi.
  -Ja jestem najlepszy!- obraził się i wystawił język. - Komu innemu zajęłoby to z tydzień, a ja skończę wieczorem!
  -Wieczorem?
  -Yhm. Przyjdź o dziewiątej. Dam ci wszystko i przy okazji zapłacisz.
 Podsłuchująca Namie odetchnęła z ulgą. Kończyła o siódmej. Jeśli Izaya podpadnie Shizuo, a na pewno to zrobi, ona będzie daleko w domu, bezpieczna.
  -Khh!- prychnął Shizuo, krzywiąc się nieładnie.
  Drań pewnie zażąda jakiejś kurewsko wysokiej sumy!
  -Nie martw się, Shizu-chan. Nie będę przesadzał z ceną.- powiedział Izaya, jakby czytając mu w myślach. 
 Shizuo nic odpowiedział, puścił go tylko i wyszedł po drodze zapalając papierosa. Postanawił, że zanim wróci, wypije trochę jakichś ziół na uspokojenie.
 Izaya był bardzo miły.
 Wyraźnie coś knuł.

  Było już ciemno gdy Shizuo ponownie stanął przed biurem Izayi. Postanowił sobie, że jeśli Izaya znów coś wykombinował, zabije go raz a dobrze. A potem wyjdzie i sam znajdzie tych drani co napadli jego młodszego braciszka, choćby miał całe Tokio puścić z dymem.
 Jadąc windą przygotował się psychicznie na spotkanie z mendą, ale i tak wiedział, że to za mało. Orihara potrafił go wyprowadzić z równowagi jak nikt inny.
 Wszedł do biura i zobaczył Izayę, stojącego na środku pokoju. Jak zwykle na jego obliczu gościł złośliwy uśmieszek.
  -Skończyłeś? Jak tak to gadaj. -Shizuo postanowił od razu wziąć byka za rogi.
  -Nie tak szybko Shizu-chan. Najpierw zapłać.- zaśmiał się Izaya.
  -Ile?
  -Nie tak. Chcę czegoś od ciebie, Shizu-chan.
  -Czego?
 Dziwny błysk zagościł na chwilę w oczach Izayi. Przechylił nieco głowę zanim odpowiedział.
  -Seksu z tobą.
  -CO? - Shizuo nie wierzył własnym uszom. Miał racje ta menda coś knuła, jednak nie spodziewał się czegoś TAKIEGO. -Chyba cię pojebało, ty cholerny, manipulujący...
  Izaya wspaniale się bawił. Nowy dowcip wykręcony Shizu-chanowi doskonale mu się udał. Heiwajima był wściekły jak nigdy. Izaya kochał go drażnić. Odwrócił się od wyzywającego go Shizu-chana i powiedział.
  -Wiedziałem, że się nie zgodzisz. Ale jak nie zapłacisz to nici z informacji.-
 Od początku nie miał zamiaru udzielać jakichkolwiek informacji Shizu-chanowi. Cała akcja miała jedynie na celu wkurwienie go. 
 Shizuo patrzył na Izayę idącego w stronę biurka, gotując się ze złości i nienawiści. Ruszył w jego stronę. Nie powstrzymywana żądza mordu wręcz z niego parowała.
 Izaya nie spodziewał się aż takiej błyskawicznej akcji. Nawet nie zdążył zareagować. Został chwycony za kark i pchnięty na biurko. Upadł na nie brzuchem do dołu.
 Shizu-chan dopadł go i przygiął do blatu.
 Izaya pierwszy raz w życiu poczuł strach.
Spróbował się wyrwać. Jednak Shizuo był zbyt silny. Chciał coś powiedzieć, ale Shizu-chan wsunął mu palce do ust.
 Ugryzł,ale po chwili puścił, gdy nie wywołało to żadnej reakcji.
 Shizuo zdarł mu spodnie z tyłka i wsunął w Izaye palce, wcześniej znajdujące się w jego ustach. Izaya wydał z siebie zduszony jęk.
 Czuł je poruszające się w nim i gwałtownie wpychane przez Shizu-chana głębiej. To było dziwne uczucie, nawet przyjemne, ale Izaya wciąż się wiercił. Nie bardzo podobało mu się to, co Shizu-chan mu robił, a właściwie nie podobał mu się fakt KTO mu to robił.
 Nagle poczuł, że palce zniknęły. Spiął się. Miał dziwne przeczucia co do tego, co miało zaraz nastąpić. Zamarł w oczekiwaniu.
 I nie pomylił się.
Shizuo wszedł w niego gwałtownie, mocno, zdecydowanie. Izaya wizgnął z bólu. Spodziewał się tego, ale i tak czuł zaskoczenie. Nie wierzył, że Shizu-chan mógłby mu zrobić coś "takiego".
 Blondyn zamarł. Czekał aż informator przyzwyczai się do nowego uczucia. Izaya westchnął. I postanowił, że mu się podoba. Tak czy siak nie ma wyboru, a przynajmniej może mieć z tego jakąś przyjemność. W końcu sam tego chciał czyż nie?
 -No dajesz, Shizu-chan.- jęknął, tym samym wyrażając zgodę, na tak niecną profanację, jego wspaniałej (jego zdaniem) pupy.
 -Podoba ci się, Izaya-kun? - spytał drwiącym głosem Shizuo. Nadal był zły. Wiedział, że menda go wykorzystała, wiedział, że „zapłata” była tylko pretekstem, by odmówić mu udzielenie informacji
 i że Izaya wcale nie chciał z nim spać. To wszystko było dowcipem, wrednym, złośliwym dowcipem, skonstruowanym tak, by Shizuo wkurwić. Izaya nie przewidział jednej rzeczy. Shizu-chan był jedyną osobą, której zachowanie różniło się od przewidywań Orihary. Właśnie dlatego Shizuo to robił. Izayi na złość.
 -A mam jakiś wybór? - spytał retorycznie Izaya, uśmiechając się z wysiłkiem. Shizuo warknął i zaczął się w nim poruszać, nie mógł jednak nie zauważyć, że Izaya ma rzeczywiście ładny tył i kształtne biodra.
 Informator obrócił lekko głowę i popatrzył na Shizu-chana. Na jego twarzy widniała dziwna mieszanka złości i przyjemności. Izaya zachichotał i pomyślał o kamerach zainstalowanych w pomieszczeniu.
 Shizuo nie spodobał się ten chichocik. Szczerze powiedziawszy to go jeszcze podjudził. Przcisnął Izayę mocniej do biurka, na co informator skupił się na tym, na czym powinien, a mianowicie na bólu, którym jego ciało powitało w sobie intruza.
 Jęknął.
 -Zwolnij... Shizu-chan...
 Shizuo nie zwolnił, ale zamiast tego zrobił coś innego.
 Przysunał usta do jego karku, owiewając go ciepłym, przyspieszonym oddechem i zaczął całować
i gryźć szyję Orihary. Izaya wciągnął gwałtownie powietrze do płuc. Shizu-chan na tym nie poprzestał. Wsunął jedną dłoń pod czarną koszulkę i zaczął pieścić biodra i pobrzusze Izayi. Coraz wyżej i wyżej...
 Izaya zagryzł wargi. No cóż, nie spodziewał się, że Shizu-chan postanowi i jemu sprawić przyjemność i kompletnie nie był na taką sytuacje przygotowany. Nie był w stanie, ani zachować kamiennej twarzy, ani tłumić dźwięków, wydawanych przez jego rozdygotane ciało.
 Poczuł, że się rumieni.
 Gorąco wręcz oblewało jego policzki.
 Druga ręka Shizuo zawędrowała między nogi Izayi. Zaczęła przesuwać się po wnętrzu ud, czasem mocniej, a czasem lżej muskając delikatną skórę informatora paznokciami. Kilka razy paznokcie, niczym szpony zaciskały się, zostawiając czerwone ślady. Izaya zacisnął zęby.
 Nie da się wyjść cało ze starcia z bestią.
 Nawet takiego.
 Spomiędzy zaciśniętym warg infomatora wydobył się zduszony jęk, gdy Shizuo chwycił jego penisa i zaczął go pobudzać. Brutalnie, jak na bestię przystało.
 Ruchy Shizu-chana robiły się coraz szybsze. Również i Izaya poczuł, że kres już blisko.
Doszli w tym samym momencie. Shizuo stęknął tylko, ale Izaya, mając dość tłumienia w sobie emocji, obwieścił swój orgazm przeciągłym krzykiem.
 Shizuo wyszedł z niego. Odsunął się i zlustrował Izayę uważnym spojrzeniem.
 Informator półleżał na biurku. Od pasa w dół był nagi. Nogi miał zgrabne, szczupłe, tak samo stopy. Podwinięta koszulka odsłaniała płaski brzuch, ładnie wyrzeźbiony, kształtne biodra
i plecy. Jego jasna skóra była mokra od potu.
 Jego głowa leżała luźno, opierając się policzkiem o biurko. Włosy miał w nieładzie, policzki zarumienione. Półotwarte usta ukazywały białe ząbki. Oczy miał zamglone i dziwacznie błyszczące.
 Izaya wciąż był pod wrażeniem tego stosunku. Nie miał siły by się ruszyć, a co dopiero wstać. Pierwszy raz poczuł podniecenie seksualne i pierwszy raz kochał się z kimś. Wcześniej ludzie pociągali go jako całość i to wcale nie seksualnie. Nie uprawiał seksu bo nie czuł takiej potrzeby, a poza tym z kim?
A Shizu-chan...
W sumie nigdy nie uważał Shizu-chana za „człowieka”. Może mogł z nim spać właśnie dlatego...?
 -Ej, pijawko. Wstajesz? - odezwał się Shizuo.
 Izaya popatrzył na niego z wyrzutem i spróbował. Upadł z powrotem, do tego nabijając sobie siniaka na łokciu. Uznał, że świat jest niesprawiedliwy i ogółem wredny.
 Shizu-chan patrzył na wysiłki Izayi z lekkim rozbawieniem. W końcu ulitował się nad nim i podniósł go. Posadził go na fotelu. Jak na niego dośc delikatnie, ale Izaya i tak się skrzywił, czując ból w swym umęczonym tyłku.
 Shizuo pochylił się nad nim. Izaya spojrzał na niego trochę wystraszony. A nóż, widelec Shizu-chan postanowi jednak go udusić?
 Sam nie wiedząc czemu, Shizuo pocałował Izayę.
 Izayę zatkało. To na pewno Shizu-chan? pomyślał.
 Po chwili otrząsnął się z zaskoczenia i oddał pocałunek.
 Chwilę później Shizuo oderwał usta od ust Izayi.
 -Nie było dla mnie żadnych informacji, co?- wyszeptał.
 Wstał i wyszedł zanim Izaya zdążył odpowiedzieć.

Heiwajima Shizuo wyszedł przed budynek. Wziął głęboki oddech i ruszył w stronę Ikebukuro.
Już prawie doszedł gdy nagle poczuł wibracje komórki.
 SMS ze znajomego numeru.
 Izaya.
 Przeleciał wzrokiem listę nazwisk, adresów i numerów telefonów. Przeczytał krótką wiadomość na końcu:
  „Za dużo zapłaciłeś. Co z resztą, Shizu-chan?”
 Prychnął i ruszył w stronę Ikebukuro, nie zdając sobię sprawy, że się uśmiecha.
 Z mendą policzy się później.
 Miał na dziś zaplanowaną krwawą zemstę, bez litości.

***

Mam nadzieję, że się podobało ^^

poniedziałek, 26 listopada 2012

Nic konkretnego.

O mamo, znalazłam dziś świetne obrazki z Drrr!! (Shizaya). Są tu:
http://inutero.blogbus.com/ 
Niestety blog jest po japońsku, ale trzeba klikać na gwiazdki pod napisem DR po prawej stronie.
Aha i na centrum-mangi.pl jest doujinshi tego autora, nazywa się Aberrance. Naprawdę polecam.

O ile ktoś to czyta^^

piątek, 23 listopada 2012

(Shizaya) Rozdział 2



     Shizuo stał nad śpiącym Izayą. Był skołowany. Z pewnością była to doskonała okazja, by zabić tą cholerną mendę, ale jednak coś go powstrzymywało. „Bestia Ikebukuro", zdezorientowana, zatrzymała na chwilę swoje krwawe instynkty.
 Cholerny drań. Udaje, żeby mnie zaskoczyć i zaatakować pomyślał
i zamachnął się.
 Spodziewał się, że Izaya w ostatniej chwili odskoczy. Jednak ten ten wciaż spał. Zatrzymał pięść tuż przed nosem Izayi. Informator poruszył sie
i wymamrotał coś przez sen.
 Izaaaaya, ty mendo!!! Nie udajesz?!  krzyczał Shizuo w myślach.
 Nie wiedział co zrobić. Był zbyt wkurwiony by sobie pójść, ale zabicie kogoś zupełnie bezbronnego, nawet Izayi, napawało go obrzydzeniem.
 Dylemat rozstrzygnął sam Izaya, marszcząc brwi i otwierając powoli oczy. Widząc, kto nad stoi zamknął je, przetarł i otworzył ponownie. Shizuo nie zamierzał zniknąć.
 Izaya błyskawicznie sięgnął do kieszeni po swój scyzoryk. Nie było go tam jednak.
 Rozejrzał się i zmartwiał. Jego zabawka leżała na stole, stanowczo zbyt daleko od niego. Przypomniał sobie, że tam się nią bawił, tnąc kartę symbolizującą Shizu-chana na kawałki. Gdy zadzwonił telefon musiał go tam zostawić, a potem zasnął.
 Chyba był przemęczony.
 Shizuo zaważył ruch Izayi i od razu domyśłił się co się stało.
 - Izaaaya-kun, chyba czegoś zapomniałeś...
 - No coś ty, Shizu-chan.
 Jakoś nie miał pomysłu na jakąś błyskotliwą odzywkę.
 Stanowczo był przemęczony.
 - Czemu zawdzięczam twoje odwiedziny Shi?
 - Jakbyś nie wiedział. Co to za debilne „Shi"?
 - Jednak wolisz „Shizu-chan"? - zapytał Izaya niewinnie i w końcu Shizuo nie wytrzymał. Uderzył Izayę tak, że ten odleciał kawałek razem z fotelem. Uderzenie o podłogę ogłuszyło go i patrzył jak Shizuo podchodzi. Krew kapała na podłogę z rozciętego czoła.
 - Zapłacisz za to, mendo.
 - Za co?
 - Za pierdolony atak na mojego brata!
  Izaya potrząsnął głową. Coś mu tu nie pasowało.
 - Ale ja nic o tym nie wiem!- odkrył z zaskoczeniem.
 - Nie pierdól! Wiesz o wszystkim co się dzieje w Ikebukuro, a wiekszość tych rzeczy planujesz. - powiedział Shizuo ze złudnym spokojem.
 - Wiem, ale o tym nie wiem. - poplątał się Izaya. - Co mu jest?
 - Zabiję cię! - ryknął Heiwajima rzucając w Izayę szafą.
 Izaya nie zdążył odskoczyć. Jeszcze nie doszedł do siebie po poprzednim ciosie i szafa przygniotła go tak, że nie mógł się ruszyć. Obok niego spadł ze stołu jego scyzozyk. Chwycił go jedyną wolną ręką i wycelował w Shizuo.
 Teraz to sobie mogę tym nożykiem najwyżej w nosie podłubać.  pomyślał.  Moja sytuacja nie jest zła, jest tragiczna.
 - Posłuchaj, Shizu-chan. - zaczął – Gdybym JA to zaplanował,  zawiadomiłbym cię wcześniej. Zabawniej byłoby patrzeć jak się wściekasz. Poza tym, po co miałbym atakować twojego brata dla samego atakowania? Dodatkowo przyznałbym się do tego, jak zawsze.
 Shizuo popatrzył na niego, marszcząc brwi. Coś w tym było.
 - Twierdzisz więc, że to nie ty?
 - Tak, Shizu-chan! Byłem nieco... zajęty gdzie indziej. I czuje się juz wystarczająco pobity, zwłaszcza, że ostanio nic nie zrobiłem.
 Rzeczywiście, ostatnio Shizuo nie miał nic do zarzucenia Izayi. Sam nie wiedział czemu, ale wierzył mu. Czyżby intuicja? Nie widział go w Ikebukuro od dwóch miesięcy, nie słyszał o nim nawet. Wyglądało na to, że sam przerwał chwilę spokoju daną mu przez Izayę.
 - Kurwa. - warknął ze złościa. - W takim razie...
 - ?
 - Mam dla ciebie robotę.
  Izayę zatkało.
 - Jaką? - spytał ostrożnie.
 - Dowiedz się kto napadł Kasukę. Ile?
 - Ile co?
 - Mam ci zapłacić!
Izaya zamilkł, patrzac uważnie na Shizuo. Wyglądało na to, że mówi poważnie. Uśmieszek pojawił się na twarzy informatora.
 - Wiesz co, Shizu-chan?
 - Co?
 - Zapłacisz mi później. Muszę coś znaleźć, by ocenić watość informacji. Poza tym... Mnie też to ciekawi.
 Shizuo spojrzał na niego. Odwrocił się i ruszył w stronę wyjścia.
 - Jedna sprawa zanim wyjdziesz Shizu-chan. - usłyszał za sobą głos Izayi.
 - Czego? - warknął wrogo, nie odwracając się.
 - Mógłbyś zdjąć ze mnie tą cholerną szafę?

(Shizaya) Rozdział 1




       Shizuo Heiwajima szedł wściekły po Shinjuku. Wyjątkowo wściekły. Powód jego wściekłości mieszkał właśnie w Shinjuku, miał bluzę z futerkiem, złośliwy uśmiech, pokręconą psychikę i nazywał się Izaya Orihara.
 Nienawidził tego popaprańca.
Nienawidził, jak ta menda nazywała go „Shizu-chan”, jak manipulowała ludźmi.
Nienawidził, jak Izaya starał się go wkurwić. Nienawidził go za to, że mu się udawało.
 Ogrom tej nienawiści powodował, że Shizuo szedł ulicami Shinjuku, warcząc: „Zabiję, zabiję, zabiję cię Izaya, nienawidzę cię, zabiję, zabiję, zabiję, ZABIJĘ, ZABIJĘ...” i tak dalej. Ludzie pospiesznie ustępowali mu z drogi. Shizuo, słynny w Ikebukuro, był równie znany w Shinjuku, zwłaszcza że obiekt jego ogniście wyrażanej nienawiści miał biuro w Shinjuku, mieszkanie w Shinjuku i również był bardzo znany. Izaya Orihara, informator.
 Shizuo doskonale wiedział, że Izaya nie przepuści okazji, żeby mu zrobić na złość. Zbyt bawiło go patrzenie jak Heiwajima się wścieka, i szaleje. Dlatego gdy młodszy brat Shizuo, Kasuka, został napadnięty i trafił do szpitala, Shizuo podejrzewał właśnie Izayę. Ba, podejrzewał. Był pewny, że on maczał w tej sprawie swe zdolne paluszki.
 I to właśnie było głównym powodem tego, że szedł po Shinjuku, krokami niemal robiąc dziury w chodniku.  Jeszcze nigdy nie był aż tak wściekły, a to z pewnością bardzo źle wróżyło dla informatora.
 Kiedy doszedł do budynku, w którym mieściło się biuro Izayi, nawet nie krzyknął swego zwyczajowego „Izaaaya-kun” tylko wpadł do holu. Dodatkowo, jeszcze zespuł mu humor fakt, iż drzwi wejściowe były otwarte. Miał nadzieje, że będą zamknięte i będzie musiał je wyważyć, wyładować na nich trochę złości, by zabijanie Izayi potrwało nieco dłużej.
 Na szczęście, drzwi do gabinetu Izayi były już zamknięte, co poprawiło mu odrobinkę nastrój. Kopnął je i wypadły, razem z framugą. Wszedł do środka.
 Rozejrzał się, zaskoczony. Izayi nigdzie nie było. Skupił wzrok za biurkiem, na fotelu odwróconym tyłem do niego.
 Podszedł do niego powoli, gotowy uskoczyć przed nadlatującym nożem. Odwrócił fotel. Zamrugał, zaskoczony.
 Izaya spał.