O mamo, znalazłam dziś świetne obrazki z Drrr!! (Shizaya). Są tu:
http://inutero.blogbus.com/
Niestety blog jest po japońsku, ale trzeba klikać na gwiazdki pod napisem DR po prawej stronie.
Aha i na centrum-mangi.pl jest doujinshi tego autora, nazywa się Aberrance. Naprawdę polecam.
O ile ktoś to czyta^^
poniedziałek, 26 listopada 2012
piątek, 23 listopada 2012
(Shizaya) Rozdział 2
Shizuo stał nad śpiącym Izayą. Był skołowany.
Z pewnością była to doskonała okazja, by zabić tą cholerną mendę, ale jednak
coś go powstrzymywało. „Bestia Ikebukuro", zdezorientowana, zatrzymała na
chwilę swoje krwawe instynkty.
Cholerny
drań. Udaje, żeby mnie zaskoczyć i zaatakować pomyślał
i zamachnął się.
Spodziewał się, że Izaya w ostatniej chwili
odskoczy. Jednak ten ten wciaż spał. Zatrzymał pięść tuż przed nosem Izayi.
Informator poruszył sie
i wymamrotał coś
przez sen.
Izaaaaya,
ty mendo!!! Nie udajesz?! krzyczał
Shizuo w myślach.
Nie wiedział co zrobić. Był zbyt wkurwiony by
sobie pójść, ale zabicie kogoś zupełnie bezbronnego, nawet Izayi, napawało go
obrzydzeniem.
Dylemat rozstrzygnął sam Izaya, marszcząc brwi
i otwierając powoli oczy. Widząc, kto nad stoi zamknął je, przetarł i otworzył
ponownie. Shizuo nie zamierzał zniknąć.
Izaya błyskawicznie sięgnął do kieszeni po
swój scyzoryk. Nie było go tam jednak.
Rozejrzał się i zmartwiał. Jego zabawka leżała
na stole, stanowczo zbyt daleko od niego. Przypomniał sobie, że tam się nią
bawił, tnąc kartę symbolizującą Shizu-chana na kawałki. Gdy zadzwonił telefon
musiał go tam zostawić, a potem zasnął.
Chyba był przemęczony.
Shizuo zaważył ruch Izayi i od razu domyśłił
się co się stało.
- Izaaaya-kun, chyba czegoś zapomniałeś...
- No coś ty, Shizu-chan.
Jakoś nie miał pomysłu na jakąś błyskotliwą
odzywkę.
Stanowczo był przemęczony.
- Czemu zawdzięczam twoje odwiedziny Shi?
- Jakbyś nie wiedział. Co to za debilne
„Shi"?
- Jednak wolisz „Shizu-chan"? - zapytał
Izaya niewinnie i w końcu Shizuo nie wytrzymał. Uderzył Izayę tak, że ten
odleciał kawałek razem z fotelem. Uderzenie o podłogę ogłuszyło go i patrzył
jak Shizuo podchodzi. Krew kapała na podłogę z rozciętego czoła.
- Zapłacisz za to, mendo.
- Za co?
- Za pierdolony atak na mojego brata!
Izaya potrząsnął głową. Coś mu tu nie
pasowało.
- Ale ja nic o tym nie wiem!- odkrył z
zaskoczeniem.
- Nie pierdól! Wiesz o wszystkim co się dzieje
w Ikebukuro, a wiekszość tych rzeczy planujesz. - powiedział Shizuo ze złudnym
spokojem.
- Wiem, ale o tym nie wiem. - poplątał się
Izaya. - Co mu jest?
- Zabiję cię! - ryknął Heiwajima rzucając w
Izayę szafą.
Izaya nie zdążył odskoczyć. Jeszcze nie
doszedł do siebie po poprzednim ciosie i szafa przygniotła go tak, że nie mógł
się ruszyć. Obok niego spadł ze stołu jego scyzozyk. Chwycił go jedyną wolną
ręką i wycelował w Shizuo.
Teraz to
sobie mogę tym nożykiem najwyżej w nosie podłubać. pomyślał. Moja sytuacja nie jest zła, jest tragiczna.
- Posłuchaj, Shizu-chan. - zaczął – Gdybym JA
to zaplanował, zawiadomiłbym cię wcześniej.
Zabawniej byłoby patrzeć jak się wściekasz. Poza tym, po co miałbym atakować
twojego brata dla samego atakowania? Dodatkowo przyznałbym się do tego, jak
zawsze.
Shizuo popatrzył na niego, marszcząc brwi. Coś
w tym było.
- Twierdzisz więc, że to nie ty?
- Tak, Shizu-chan! Byłem nieco... zajęty gdzie
indziej. I czuje się juz wystarczająco pobity, zwłaszcza, że ostanio nic nie
zrobiłem.
Rzeczywiście, ostatnio Shizuo nie miał nic do
zarzucenia Izayi. Sam nie wiedział czemu, ale wierzył mu. Czyżby intuicja? Nie
widział go w Ikebukuro od dwóch miesięcy, nie słyszał o nim nawet. Wyglądało na
to, że sam przerwał chwilę spokoju daną mu przez Izayę.
- Kurwa. - warknął ze złościa. - W takim
razie...
- ?
- Mam dla ciebie robotę.
Izayę zatkało.
- Jaką? - spytał ostrożnie.
- Dowiedz się kto napadł Kasukę. Ile?
- Ile co?
- Mam ci zapłacić!
Izaya zamilkł,
patrzac uważnie na Shizuo. Wyglądało na to, że mówi poważnie. Uśmieszek pojawił
się na twarzy informatora.
- Wiesz co, Shizu-chan?
- Co?
- Zapłacisz mi później. Muszę coś znaleźć, by
ocenić watość informacji. Poza tym... Mnie też to ciekawi.
Shizuo spojrzał na niego. Odwrocił się i
ruszył w stronę wyjścia.
- Jedna sprawa zanim wyjdziesz Shizu-chan. -
usłyszał za sobą głos Izayi.
- Czego? - warknął wrogo, nie odwracając się.
- Mógłbyś zdjąć ze mnie tą cholerną szafę?
(Shizaya) Rozdział 1
Shizuo Heiwajima szedł wściekły po Shinjuku.
Wyjątkowo wściekły. Powód jego wściekłości mieszkał właśnie w Shinjuku, miał
bluzę z futerkiem, złośliwy uśmiech, pokręconą psychikę i nazywał się Izaya
Orihara.
Nienawidził tego popaprańca.
Nienawidził, jak ta
menda nazywała go „Shizu-chan”, jak manipulowała ludźmi.
Nienawidził, jak
Izaya starał się go wkurwić. Nienawidził go za to, że mu się udawało.
Ogrom tej nienawiści powodował, że Shizuo
szedł ulicami Shinjuku, warcząc: „Zabiję, zabiję, zabiję cię Izaya, nienawidzę
cię, zabiję, zabiję, zabiję, ZABIJĘ, ZABIJĘ...” i tak dalej. Ludzie pospiesznie
ustępowali mu z drogi. Shizuo, słynny w Ikebukuro, był równie znany w Shinjuku,
zwłaszcza że obiekt jego ogniście wyrażanej nienawiści miał biuro w Shinjuku,
mieszkanie w Shinjuku i również był bardzo znany. Izaya Orihara, informator.
Shizuo doskonale wiedział, że Izaya nie
przepuści okazji, żeby mu zrobić na złość. Zbyt bawiło go patrzenie jak
Heiwajima się wścieka, i szaleje. Dlatego gdy młodszy brat Shizuo, Kasuka,
został napadnięty i trafił do szpitala, Shizuo podejrzewał właśnie Izayę. Ba,
podejrzewał. Był pewny, że on maczał w tej sprawie swe zdolne paluszki.
I to właśnie było głównym powodem tego, że
szedł po Shinjuku, krokami niemal robiąc dziury w chodniku. Jeszcze nigdy nie był aż tak wściekły, a to z
pewnością bardzo źle wróżyło dla informatora.
Kiedy doszedł do budynku, w którym mieściło
się biuro Izayi, nawet nie krzyknął swego zwyczajowego „Izaaaya-kun” tylko
wpadł do holu. Dodatkowo, jeszcze zespuł mu humor fakt, iż drzwi wejściowe były
otwarte. Miał nadzieje, że będą zamknięte i będzie musiał je wyważyć, wyładować
na nich trochę złości, by zabijanie Izayi potrwało nieco dłużej.
Na szczęście, drzwi do gabinetu Izayi były już
zamknięte, co poprawiło mu odrobinkę nastrój. Kopnął je i wypadły, razem z
framugą. Wszedł do środka.
Rozejrzał się, zaskoczony. Izayi nigdzie nie
było. Skupił wzrok za biurkiem, na fotelu odwróconym tyłem do niego.
Podszedł do niego powoli, gotowy uskoczyć
przed nadlatującym nożem. Odwrócił fotel. Zamrugał, zaskoczony.
Izaya spał.
Subskrybuj:
Posty (Atom)