poniedziałek, 7 października 2013

Ja seme - ty uke by Law-chan cz.2

Ohayo ^^
Oto kolejna część opowiadania Law-chan. Mamy nadzieje, że będzie się dobrze czytać xD
Najprawdopodobniej następnie wrzucimy moje opowiadanie, ponieważ ustaliłyśmy, że będziemy się wymieniać. Ogólnie postaramy się wrzucać co dwa tygodnie, ale mi się pewnie nie uda, więc z góry przepraszam za opóźnienia. Proszę Was bardzo o wyrozumiałość, ponieważ mam w tym roku dyplom, mnóstwo roboty w związku z tym, a na dodatek MATURA IS COMING. xD
Cóż robić, czwarta klasa, ostatnia.
Ale koniec o moich problemach.
Życzymy miłego czytania i jak zwykle prosimy o komentarze (chcemy znać Waszą opinię! ^^)



Ja seme – ty uke 2


 Mam na imię Lawrence. Znacie, prawda? Otóż ten humorzasty, wredny i bezczelny Law to ja. Tak nazywa mnie Chris i tak o mnie w głębi duszy myśli, a w dodatku łudzi się, że ja o tym nie wiem, ale on jest tak prostolinijny, że bez trudu to odgadłem. Ale to nie o tym. Nie chcę go naśladować i rozwodzić się, jaki to ze mnie zimny, niezdecydowany typ, który nie wie czego chce i doprowadza tym wszystkich do szału – co zresztą uwielbiam - bo chcę ukazać coś zupełnie innego.
Chcę rozwiać mgłę tajemniczości nad tym co ten cholerny narcyz, który nikogo nie potrzebuje, czuje, podczas gdy Chris wylewa siódme poty, aby oddać co z kolei on odczuwa, gdy idziemy do łóżka. Tak, pragnę to ukazać, bo na pewno wszyscy sobie wyobrażają jaki to jestem niewyżyty, a żaden partner nigdy mnie nie zaspokaja, a to wcale nieprawda. Żeby to udowodnić, przedstawię moment, który za każdym razem wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy. Oczywiście, Chris o tym nie wie, bo gdyby wiedział, rozpanoszyłby się i wszedłby mi na głowę. A skoro mowa o wchodzeniu… Wtedy to właśnie Chris był seme, nie powiem, całkiem dobrym, ale rozmawiając z nim o tym, całkowicie się tego wypieram. A on jeszcze myśli, że jestem szczery do bólu…
Było to zaraz po tym, jak pozwoliłem Chrisowi pierwszy raz być seme. Spodobało mu się, mi w zasadzie też, ale czy ja wyglądałem na kogoś, kto nadawał się na uke? Czysta niedorzeczność.
- Laaaw… - jęknął znudzony na łóżku, patrząc jak piszę pracę na konkurs literacki. Nawet na niego nie spojrzałem.
- Co?
- Chodź do mnie… Laaaw, no proszę cię…
- Zaraz – wymruczałem przez zaciśnięte zęby, marszcząc w skupieniu brwi.
I to niby ja jestem niewyżyty? Też mi coś… Popatrzcie na niego!
- Laaaw? A mógłbym znowu… - urwał, jakby speszony, ale kiedy nie odezwałem się ani słowem, dopisując następne zdanie, nabrał ze świstem powietrza i dokończył: -… mógłbym znowu być seme?
Trochę, jakbym dostał w twarz, ale przynajmniej na niego spojrzałem.
- Boli cię głowa? – zapytałem, unosząc kpiąco brew.
- Dlaczego nie chcesz?
- Daj spokój. Nie pozwolę, żebyś znów coś we mnie wsadzał.
- Kiedy to ty mi zawsze…
- Bo od tego jesteś.
Chris zrobił naburmuszoną minę, zakopując się w pościel, ja natomiast wróciłem do pisania, a raczej udawałem, że to robię, bo tak naprawdę, rozważałem czy naprawdę mu na to pozwolić. Po chwili rzuciłem zeszyt na biurko, siadając na blacie i założyłem z wdziękiem nogę na nogę, a potem spojrzałem na niego, przekrzywiając głowę z uwodzicielskim uśmiechem i powiedziałem:
- Dobra. Zgoda.
- H-haa…? – Chris wystawił głowę z pościeli z miną, jakby usłyszał, że chcę wyskoczyć z okna z 20. piętra.
- No chyba, że nie chcesz – dodałem zaraz, odgarniając niesforny lok za ucho.
- Chcę! – wrzasnął rozgorączkowany.
Kiedy podszedł do mnie trochę chwiejnym krokiem, przez co miałem ochotę roześmiać mu się w twarz, usiadł na moim obracanym fotelu, patrząc na mnie niepewnie. Wyciągnąłem dłoń i pogłaskałem go po policzku i podbródku, a potem powiedziałem:
- Dlaczego mój seme się tak trzęsie?
Chris prawie z wściekłością odepchnął moją dłoń i wstał, patrząc na mnie hardo.
- Wcale się nie trzęsę, mały – burknął, a jego ton wzbudził następną falę śmiechu, którą ze wszystkich sił starałem się zdusić. To by zraniło jego godność, przestałby przychodzić, a mi się abstynencja seksualna wcale nie uśmiechała, więc lepiej było po prostu się opanować.
- Skoro tak mówisz… - mruknąłem, ograniczając uśmiech do minimum, bo czułem, że gdybym jeszcze o milimetr wykrzywił wargi, wybuchłbym szaleńczym śmiechem. Cholera, on był taki zabawny, kiedy zgrywał twardego! A jaki słodki…
Ale tamtym razem go poniosło, naprawdę mnie zerżnął. Aż się zdziwiłem… chociaż miałem jednocześnie cichą nadzieję, że dziś też go poniesie. Naprawdę miałem na to ogromną ochotę.
Gdy sam się zorientował, że ta uwaga do mnie zabrzmiała trochę… głupio, zmarszczył gniewnie brwi, a potem złapał mnie za kolana i rozsunął moje uda tak szeroko, aby się miedzy nimi zmieścił. Zacisnął mocno palce na mojej szczęce i pocałował drapieżnie, niemal brutalnie, a potem przyciągnął do siebie, trzymając za pośladki.
Szczerze? Nigdy go o to nie podejrzewałem! Nie znałem go od tej strony.
Później wepchnął język w moje usta, napierając udem na moje krocze. Po chwili popchnął mnie na biurko i cudem nie zniszczyłem ekranu komputera, który, bądź co bądź, był w cholerę drogi. Rozpiął szybko moją koszulę – zrobił to błyskawicznie. Nie miał już z tym problemów, nie trzęsły mu się ręce tak jak zwykle. Gdy już mój tors, ramiona i brzuch były nagie, Chris stanowczo przycisnął mnie do blatu biurka, więc opadłem posłusznie, wspierając się już tylko na łokciach, po czym zaczął mnie całować. Po szyi, potem obojczykach, z czego jeden nawet polizał przeciągle po całej długości, następnie przesunął się na klatkę piersiową. Mój oddech przyspieszył, zrobiło mi się strasznie gorąco, w spodniach ciasno tak, że zaczynało mi to sprawiać ból, ale to jeszcze nic. Z mojego gardła wyrwał się całkiem niespodziewany – nawet przeze mnie – jęk, gdy najpierw przygryzł mój lewy sutek, a potem zaczął lizać go czubkiem języka dookoła. Dysząc ciężko, patrzyłem, jak ujmuje drugą brodawkę w dwa palce i zaczyna ją pocierać, później delikatnie szczypać, w końcu masować klatkę piersiową, aż w końcu zacisnął palce, wbijając lekko paznokcie w moją skórę i podniósł głowę, po czym dotykając wypukłości w moich spodniach zapytał bez cienia wstydu:
- Podoba się, Panie Nie-Będziesz-Mi-Niczego-Wsadzał?
Nie odpowiedziałem. Po prostu gapiłem się na niego, oszołomiony, ale naprawdę mi stał… To znaczy… za każdym razem, ale wtedy wystarczał mi sam widok jęczącego Chrisa, a tymczasem Chris nie zajęczał teraz ani razu, a byłem nawet bardziej napalony niż zwykle i w dodatku sam jęczałem.
To było oburzające…
Patrzył na mnie nadal uparcie, a gdy ciągle nie słyszał odpowiedzi, wsunął dłoń w moje spodnie i zacisnął palce na mojej męskości, aż jęknąłem, pragnąc, żeby teraz-natychmiast wziął mnie w usta, chociaż wiedziałem, że tego nie zrobi. Nie obciągnie mi, gdy był seme. Jako uke, łatwo było go do tego przekonać, i w zasadzie on to lubił, nie kazałbym mu, gdybym wiedział, że to dla niego coś w rodzaju tortury, ale naprawdę to lubił. Tylko że jako seme, nigdy by się na to nie zgodził, prędzej mnie by do tego zmusił. Rozpiął moje spodnie tak gwałtownie, że guzik się oderwał i z brzękiem odbił od paneli. Kiedy zaczął mi robić dobrze dłonią, najpierw moje plecy wygięły się w łuk, a ja z sapnięciem przymknąłem powieki, a potem przerwał i przyciągając mnie do siebie, powiedział:
- Obejmij mnie – Tak jak ja to często robiłem.
Objąłem go, a jakżeby inaczej. Otoczyłem mocno ramionami jego szyję, a on zaczął znowu. Przywarłem do niego mimowolnie, kiedy złapał mnie w obie dłonie, poruszając nimi szybko. Myślałem, że oszaleję. Naprawdę. I w ogóle, gdzie on się nauczył takich rzeczy? Czyżby oprócz rysowania komiksów, czytał po nocach jakąś Kamasutrę?
Gdy dochodziłem, wbiłem paznokcie w jego kark, wyginając plecy w łuk, a potem oparłem się o biurko, dysząc ciężko.
- Law, spójrz na mnie. Popatrz, co zrobiłeś – powiedział cicho, jakby z cieniem groźby. O w mordę, miałem ochotę go za to udusić, ale było to jednocześnie tak podniecające, że zarazem oprócz żądzy mordu wywołał we mnie chęć natychmiastowego zaciągnięcia go do łóżka – taka przewrotna była z niego bestia. Czasem był lepszy z tymi swoimi sprzecznościami ode mnie. Otwarłem oczy, które zaszły mgiełką i spojrzałem na niego. Potem, podążając za jego wzrokiem, zerknąłem na jego dłoń. Cała była w mojej lepkiej spermie. Normalnie nie był to dla mnie powód do wstydu lub zakłopotania, ale teraz zaczerwieniłem się i wyglądałem z tym pewnie jak cegła. A na pewno byłem wtedy głupi niczym cegła.
Uniosłem na ramiona zmiętą koszulę, która opadła i zatrzymała się na moich łokciach, a potem, odwracając wzrok, burknąłem:
- I co z tego? Ręka jak ręka…
Kiedy teraz to sobie przypominam, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. O w życiu… ja i taki tekst?!
- Wiesz o co mi chodzi, prawda? – spytał Chris cicho, a ja doskonale wiedziałem. – Chociaż z drugiej strony… - rzekł po chwili zamyślonym tonem, jednocześnie ściągając ze mnie koszulę – mam ochotę na coś innego.
A ja nadal wiedziałem o co mu chodzi. Aż za bardzo. Czekałem tylko, aż złapie mnie za włosy i rzuci na kolana, a gdy to zrobił, zebrał moje długie włosy do kupy, bawiąc się jednocześnie pojedynczymi pasemkami, które ubrudził moją spermą, i czekał aż rozepnę jego spodnie. Ależ zrobił się z niego brutal… Klękajcie narody! Nawet ja taki nie byłem, dlatego nigdy więcej nie dopuściłem go do roli seme. Wepchnął się głęboko, niemal do gardła i z trudem łapałem oddech. Zamknąłem oczy, zawsze zamykałem, i zacząłem mu obciągać. Wtedy na chwilę znów był sobą. Szczególnie, kiedy kończył. Wtedy czułem, jak mocno pulsował w moich ustach i czułem już na języku słone krople, a gdy zalał mi usta gorącym nasieniem, wyjęczał moje imię tak samo przeciągle, jak zawsze. Tak samo słodko.
Żeby być seme, musiał jeszcze trochę potrenować… ja bym na przykład nigdy tak nie jęczał.
Później, kiedy ściągnął ze mnie spodnie, oparłem się mocno o biurko. Nie miałem już na sobie nic, i to było niesprawiedliwe! On był ubrany! Czułem się taki nagi… Choć z drugiej strony, jak miałem się czuć, skoro naprawdę byłem nagi?
Chris wygrzebał z szuflady jakąś oliwkę, bo tam je trzymałem. Nikt nie grzebał w moim biurku, więc mogłem tam spokojnie przechowywać wszystkie takie rzeczy. Gdy wetknął we mnie palec i zaczął poruszać nim delikatnie, otworzył buteleczkę zębami i po chwili wylał na trzy palce śliski płyn. Ależ mi się zrobiło przyjemnie, gdy czułem ślizgające się w mnie palce, które tak słodko drażniły mnie w środku… W końcu pogładził moje rozszerzone wejście opuszkiem palca, po czym przyciągnął za biodra i wszedł. Do połowy. Niemal przeżyłem wstrząs, gdy poczułem go w sobie. Przez moment nawet zrobiło mi się ciemno przed oczami. Oddychałem chrapliwie, zaciskając palce na krawędzi biurka. A kiedy wycofał się i wbił znowu, tym razem głębiej, ale wciąż nie do końca, wygiąłem się z bolesnym jękiem. Wyprężyłem się niczym struna, drżąc.
- Nie… ruszaj się… - wycedziłem przez zęby – …głupku…
- Spokojnie, Law. Nie skrzywdzę cię przecież… - oparł głowę między moimi łopatkami, głaskając moje biodra. Poruszył się dopiero po dłuższej chwili, gdy ból opadł do minimum. Wtedy zrobiło się naprawdę słodko i gorąco. Wzdychałem za każdym razem, gdy na nowo przyciągał mnie za biodra, wchodząc coraz głębiej. Włosy całkiem zakryły moją spoconą twarz, bo spuściłem bezsilnie głowę, ale palce zacisnąłem tak, że niemal straciłem w nich czucie. Kiedy trafił w moją prostatę, znów się cały zesztywniałem, drżąc z urywanym stęknięciem na ustach.
- Law… Law, spójrz na mnie… - Chris na moment przerwał, łapiąc mnie za brodę. Kiedy pocałowaliśmy się mocno, drażniąc nawzajem językami, wysunął się ze mnie i odwrócił do siebie przodem. Wszedłszy ponownie, objął mnie z całych sił, a ja jego nogami. Przymknąłem powieki; czułem jego drżenie, które doprowadzało mnie do szału. Złapałem go za włosy, całując mocno, a on wplótł palce w moje, które przykryły w nieładzie moje ramiona, plecy, opadały też na biurko. Obaj byliśmy blisko kresu wytrzymałości. Kiedy Chris przysunął bliżej mój obracany fotel, zaczepiając o niego nogą, usiadł na nim, sadzając mnie na swoich biodrach. Wtedy ja zacząłem podnosić się i opadać w szaleńczym tempie, przyciskając jego głowę do swojej klatki piersiowej. W końcu z przeciągłym jękiem wygiąłem plecy w łuk, nadal przyciskając do siebie Chrisa, który wpił palce w moje biodra i doszedł jednocześnie ze mną. Opadłem plecami na biurko, zdyszany, a Chris leżał parę chwil na moim mostku, wyczerpany. Padłszy na oparcie mojego fotela, spojrzał w dół. Obaj byliśmy ubrudzeni moją spermą…
- Cholera… - westchnąłem, próbując z niego zejść, bo nadal był w środku, a kiedy stanąłem chwiejnie na podłodze i niepewnie położyłem dłonie na swoich pośladkach, poczułem jak z kolei jego płyny zaczynają spływać mi po udach. – Patrz, co zrobiłeś…
Gdy spojrzał na moje chude uda, po których zaczęły sunąć w dół białe stróżki, zaczerwienił się ze wstydem.
- Szlag… przepraszam… - szepnął, na powrót zmieniając się w uke, ale na koniec zebrał w sobie jeszcze resztkę odwagi, zmarszczył brwi i powiedział krótko: - Chodź tu.
Słysząc to, ja także się zaczerwieniłem. Jak już wspominałem, niby był niewinny i słodki, ale potrafił wzbudzić we mnie kilka sprzecznych emocji naraz. I to także wywoływało we mnie wewnętrzne sprzeczności. Nienawidziłem i kochałem to zarazem. Ostatecznie… psychologiczny kalejdoskop ze mnie.
Usiadłem ponownie na jego kolanach, a on zapadł się w fotelu, uniósł moje biodra wysoko i zaczął to wszystko zlizywać. Nawet ja bym go do tego nie zmusił… ale on sam chciał. Kiedy czułem jak jego śliski język sunie po mojej skórze, odgarnąłem przeszkadzające mi włosy, sapiąc cicho, a Chris, zamknąwszy oczy, tak samo, jak ja to robiłem, wsunął sobie mojego penisa w usta, zaciskając palce, abym przypadkiem za wcześnie nie doszedł. Wydałem wtedy z siebie jakiś nieokreślony syk i tym razem to on mnie lizał, więc z powrotem zdegradował się do roli uke. Drażnił mnie językiem i wargami, na zmianę wsuwając go sobie głęboko albo pieszcząc tylko czubek. Nie mogłem już tego znieść. Złapałem go mocno za nadgarstki i przycisnąłem do swojej klatki piersiowej, która unosiła się szybko w rytm rozpaczliwie łapanego oddechu. Ponieważ drażnił akurat żołądź, skończyłem mu z głuchym westchnieniem na twarz i poddałem się… W taki sposób nigdy nie będziemy czyści…
A kiedy teraz to wspominam, zaśmiewam się do łez, jednocześnie czując się taki szczęśliwy. I cóż ja bym zrobił bez tego swojego napaleńca…? Chyba bym umarł, bo kochałem go ponad wszystko, ale żeby nie było, nigdy nie powiedziałem mu tego prosto w twarz. On i tak wie, tak jak ja wiem, że darzy mnie tym samym uczuciem równie mocno.
Otarłem jego twarz swoją koszulą, a potem, chcąc, nie chcąc, obaj poszliśmy się wykąpać. Och, prysznic z nim… To dopiero jazda… Kiedyś opowiem, ale teraz… za dużo jak na jeden raz, nie sądzicie?
Tak… jestem wredny…

5 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie, naprawdę super, tylko czekać na więcej :) Przy okazji zapraszam do siebie http://shit-love.blogspot.com/?zx=2fe6d76050819356

    OdpowiedzUsuń
  2. A do tej pory uważałam, że nie lubię opowiadań w pierwszej osobie u.u
    <słowo honoru, że mówię prawdę, a zdanie zmieniłam dopiero po przeczytaniu Twojego opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  3. czy te postaci są z jakiejś mangi lub anime? bo nic mi do głowy nie przychodzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat są postacie wykreowane przez Law-chan, nie występują w żadnej mandze ani anime :D
      Przepraszam za tak późną odpowiedź, ale troszkę się działo ^^

      Usuń